Pomimo 

Chciałabym dzielić się z Tobą

Swoją codziennością, poranną kawą z kawiarki

Łamać tosta na pół w pośpiechu

Ocierać z Twojego policzka

łzę szczęśliwą i tą smutną

Iść przez życie nie oglądając się wstecz

Życzyć Ci codziennie dobrego dnia

I walczyć o naszą przyszłość

Taką, co będzie pachniała kwiatami

Smakowała pocałunkiem na dzień dobry

Nawet o czwartej rano

Taką, której na imię Życzliwość

I nosi czerwoną obcisłą sukienkę

Maluje usta na czerwono

I szepcze do ucha „Kocham Cię, pomimo”

Chcę byś był po mojej lewej

I prawej stronie

Gdy zasypiam

A budzić się

Dotykając koniuszkiem nosa

Twojej gorącej szyi

Chcę

Zdrapywać Twój oddech

Ze splątanych nocą włosów

Pogrążać się

i pogrążać najmocniej

W Jedności Naszych najskrytszych czułości

szeptem

Stałeś się Światem,
każdą cząstką która wpada do płuc z kolejnym oddechem
Drobnym westchnieniem porannej rosy
jesiennym deszczem na mojej skroni

Podążałeś obok każdej myśli tuż po przebudzeniu
Towarzyszyłeś mi swoją nieobecnością.
Byłeś nie będąc.

Teraz już nie pamiętam Twoich pieprzyków
kształtu małżowin, głosu, jedynie szept.

Cicha „Miłość”
W ciemności.
Do ucha.
Przed snem.

Jesteś?

Chciałabym Cię jeszcze dziś usłyszeć. Bez Twojego głosu dni są takie niepełne.

Tylko tęsknota puka w zamgloną szybę upominając się o uwagę. Przez uchylone okno wpełzła, przynosząc jesienny chłód. Strąciła już róże stojące w wazonie, wciąż tak świeże i pachnące jakbyś przyniósł mi je dziś rano.

Bez Twojego głosu nie czuję miłości, wiem tylko, że ktoś jest, ale gdzie ? Zadzwoń proszę, przytul mnie słowem…

Wiersz numer ostatni.

Jesteś dotykiem

Którym trącasz mnie i zapraszasz do tańca

Jesteś spojrzeniem

Niewinnym i szklistym

Które pochłania błękit moich oczu

Jesteś słowem

Które słyszę gdzieś przez ścianę

Delikatnym i czystym jak wiosenne niebo

Jesteś łzą

Słoną jak ocean

Która spłynęła po Twoim policzku pod koniec marca

Jesteś szczęściem

Które pojawia się wszędzie tam gdzie Cię spotykam

Jesteś gwiazdą w moim sercu

Której na imię Miłość.

30.09.17

Słowa.

Pragnę poezji czystej i rytmicznej, która wpadając uchem owiewa subtelnie każdy zakamarek mojego spragnionego umysłu, sięga głęboko do trzewi, wprawiając w drgania nawet przeponę.

Pragnę poezji w której słowo silniejsze jest niż dotyk.

Chcę odczuwać mocno, najmocniej jak się da. Chcę unosić się wysoko, ponad granicami zwykłej wrażliwości.

Rozkołysana słowami chcę doświadczać bólu, żywej tęsknoty, prawdziwej miłości, swej kobiecości i ludzkiego wstydu. Być wszędzie, a jednak tylko tutaj.

Tylko Tutaj, koło Ciebie, serce przy sercu, abyś czule czytał mi do snu.